sobota, 7 kwietnia 2012

Słów kilka o kinder-otaku*

*określenie wymyślone przez Magdę, bardzo adekwatne.


Otwieram Piekielnych. Kolejna urocza historyjka o nastolatce napastowanej przez Mohera za uczenie się, tu cytuję "hurygany" i rozmawianie po japońsku z Azjatką. Nosz jasna cholera. Czasami mam wrażenie, że ludzie piszą takie rzeczy niemal krzycząc "patrzcie na mnie, jestem taka ORYGINALNA , ej Japonia, ej mrok, zło i Hello Kitty".

Jadę autobusem. Obok mnie dziewczyna maksymalnie 15 letnia, nie więcej taksuje wściekłym wzrokiem mój żółty płaszcz i wysokie buty. Blond-czarna grzywka przesłania jej jedno z przeszywających mnie wzrokiem oczu i opada na demonstracyjną, wielką przypinkę w klapie kurtki z napisem Kuroshitsuji. Źle przekłuta, wyraźnie źle gojąca się warga i kolczyk w nią wbity niemal przyprawiają mnie o mdłości. Znów to samo "mrok, zło, bój się mnie".

Z opowieści Matki - jedzie kolejką a obok niej laska z toną lakieru na włosach, odbiera wściekle dzwoniący telefon z melodyjką z The Gazzete tym wysokim, wstrętnym MOSZI MOSZI głosem, wyraźnie z siebie zadowolona.

Poważnie, nie mam pojęcia od kiedy bycie fanem Japonii zaczęło zobowiązywać cię do wzbudzania postrachu wśród społeczeństwa. Nie wiem też jak miłość do tego kraju może stawiać cię ponad innymi ludźmi. Pasją czuję się związana z ludźmi żyjacymi albo w wiecznym strachu przed sobą albo w poczuciu "jestem najlepsza" albo z kolei "jestem najbardziej oryginalna evaa". Cały czas pamiętam tą słynną, fandomową historyjkę o tym jak Japonia zrobiła się zbyt popularna więc wszyscy poszli słuchać k-popu i uczyć się hangula. No błagam...

Patrzę jak rzucają się na siebie, opluwają wzajemnie kolejne zespoły, wokalistów, wyzywają ich od ciot, pedałów i pedofili, zamiast konstruktywnie skrytykować pojedynczy kawałek hatuja całą płytę, wokalistę, członków zespołu i jego rodzinę do pięciu pokoleń wstecz. Wyrobiły we mnie odruch, kiedy słyszę, że ktoś słucha The Gazzette momentalnie włącza mi się czerwona lampka mimo, ze zespół sam w sobie nie jest zły (swoją drogą czemu większość kinder otaku to fanki Gazzette? Takie to dziwnawe...).

I patrzę jak przemykają w tych swoich rozkloszowanych spódnicach, płaszczach, makijażu, w kiepsko poprzekłuwanych dziwnych częściach twarzy i zastanawiam się nawet nie po co ale czemu dziwią się, że ludzie zwracają na nich uwage i mają jakieś ale. Jeśli robisz z sobą coś takiego bądź gotowy na to, że zwrócisz ją na siebie i że mogą cię zjechać, miej przygotowaną odpowiedź a nie patrzysz w przestrzeń i marudzisz, że środowisko jest nietolerancyjne. Nosz kurde U don't say! Jest, a ty naucz się to akceptować i rób co chcesz o ile jesteś na to gotowa.

Czego nauczyłam się z mojej własnej notki? Że zerwało mi się sznurowadło w Creepersach więc powinnam teraz z całej tej rozpaczy puścić Protoplasta i się załamać.
A tak zabieram się za pracę domową od Miko.
Wszystko lepsze niż pisanie eseju na oświecenie.

5 komentarzy:

  1. Z drugiej strony filozofia "niszcz kinderów, przecież nigdy nie byliśmy młodzi i zakochani w jakimś wokaliście" (chowa szybko plakat HIM) też jest śmieszna. Dbałość o czystość rasy, ale w sumie czego jest ta rasa...? i Zachowujemy się własnie jak te nieszczęsne kinderki, którymi przecież gardzimy z całego mrocznego serducha (jednego na całą zbiorowość, żeby nie było). Dochodzimy do punktu w żywowności kultur alternatywnych, gdzie bez trollingu samego siebie (patrz -> większość stałych bywalców spędów takich, jak Woodstock, Castle Party, Jarocin) nie idzie wytrzymać z własnym gustem muzycznym, a co dopiero z potrzebą założenia glanów do sukienki, bo tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm ale "młody, zakochany w wokaliście" nie oznacza, dla mnie przynajmniej, obowiązkowej nienawiści do całego świata naokoło, niezwiązanego z twoim hobby. Nie chodzi o czystość rasy a o zwykły umiar i zachowanie jakiś norm społecznych w tym co się robi.
      Znam osoby które mają jeszcze mniej życia niż ja ( a wiesz jak to u mnie wygląa ;)) dla których jedynym sensem funkcjonowania są kolejne wojny i plotki w fandomie... I jakby to był maly procent a to jest WIĘKSZOŚĆ.

      Usuń
  2. Nie chcę być wredna i nie biję do Ciebie bezpośrednio... ale, czy umiarem społecznym jest podejście "lepsze, bo japońskie" i tu nieważne, o co chodzi? Brak identyfikowania się choćby regionalnie z własnym państwem na rzecz państwa, które zna się tylko od strony oficjalnej? A już nawet pal licho znajomość, z którym nie jest się w żaden prawny czy pochodzeniowy sposób związanym?

    Zdrowe jest to, że się lubi Niemcy i język niemiecki, szaleje za Rammsteinem i ogarnia ichnią kuchnię, ale głosuje się w Szczecinku na reprezentanta do Warszawy, w dodatku ma się jako-takie ogarnięcie, że POLAK CZY NIEMIEC - CZŁOWIEK. Jeden już się uparł, że Niemcy są najlepsi i co wyszło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinnam o tym notkę napisać. To znaczy, zabawne jest to że ona już istnieje ale nie mam odwagi jej opublikować.
      Nie mam podejścia "lepsze bo japońskie" ale znam osoby które mają i to trochę chore.
      Z drugiej strony, ty idziesz i głosujesz na reprezentanta swojego miasta, a reszta narodu uważająca się za patriotów leży na kanapie i ogląda Trudne Sprawy.

      Nie uważam zadnego narodu za lepszy, ani japońskiego, ani amerykańskiego, ani niemieckiego. Polskiego też nie ^^

      Dzisiaj jest marsz w obronie ojczyzny na Warszawę. Wyobraź sobie, że byłabyś obcokrajowcem mieszkającym w PL, obeszłoby cię to?

      Usuń
    2. Ach, i jeszcze do identyfikacji regionalnej - kraj mnie drażni i wkurza i bym się wyprowadziła, ale moje miasto (Gdynię niestety, wybacz xD) kocham <3 xD

      Usuń